Komentarze: 0
On nie zbliżał się. Nie patrząc w jego stronę, widziała go jednak jak stał spokojny, doskonale swobodny, pewny siebie, śledząc ją badawczem, ostrem spojrzeniem, — i przejmowała ją fala obezprzytomnienia, które starała się osłonić zwykłym, wyniosłym spokojem. Ten wzrok krogulczy, ciekawy, palący i bystry opanowywał ją na odległość, czuła się dziwnie skrępowaną, pełną nieśmiałości i lęku.
Dopiero w końca rautu, gdy podążała już ku wyjściu, niespodzianie pojawił się przed nią i pochylając swą głowę o orlim profilu wymówił ceremonialnie:
— Mam zaszczyt przypomnieć się dawnej znajomości szanownej pani.
A cicho dorzucił poufnie, brutalnie niemal:
— Kiedy pani przyjmuje? Przyjdę...